O Polakach uciekających z kraju w 1981 roku i niezwykłej Valerie, która zdecydowała się przyjechać do Warszawy w czasie stanu wojennego, rozmawia Tomasz Reich, z pisarką z Anną Laurą Rucińską, autorką książki „Zagubieni w Paryżu”.
Zagubieni w Paryżu, to historia silnej kobiety, która decyduje się uciec przed mężem. Czego szuka Pani bohaterka w życiu?
Valérie jest w tamtym okresie bardzo młodą kobietą, ale wolną, wychowaną w zupełnie innych wartościach, w innej kulturze niż jej włoski mąż. W związku z tym czuje się nie na swoim miejscu w rodzinie męża. Znalazła się w pułapce z własnej winy i kiedy uświadamia sobie, że grozi jej psychiczne niebezpieczeństwo postanawia uciec. Inna forma niż ucieczka nie wchodzi w rachubę, ponieważ w owych czasach, w tradycyjnej włoskiej rodzinie rozwód był nie do pomyślenia. Mimo, że jest matką, spodziewającą się trzeciego dziecka postanawia ratować siebie i odnaleźć wolność.
Australia nie jest jej wymarzonym miejscem do życia i postanawia osiąść we Francji. Skąd ten wybór?
Australia jest jej ojczyzną, urodziła się tam i wychowała, kocha ten kraj i pewnie by w nim została na zawsze, ale pojawienie się Antonia powoduje, że Valérie po raz drugi postanawia wyjechać, już nie z kraju, w którym osiedla się jej były mąż, ale z całego olbrzymiego kontynentu, bo wydaje jej się, że dla nich obojga będzie tam za ciasno. Francja jest ukochanym krajem jej matki, żyje tu jej rodzina od pokoleń a Valérie jest bardzo związana ze swoją babcią i z Burgundią. Właściwie nawet bardziej z Burgundią niż z Francją. Tym niemniej wybór nie jest łatwy, czuje się rozdarta przez wiele miesięcy, zanim podejmuje decyzję.
Wiem, że Valerie to postać autentyczna, co takiego zafascynowało ją w Polakach?
Valérie dzięki Andrzejowi poznała Polaków wyjątkowych, należących do śmietanki intelektualnej i artystycznej. Oczarował ją ich intelekt, kultura, dobre maniery, które w zachodnim świecie często już nie istniały. Polacy w tamtym okresie, z tamtego środowiska, poza tymi wszystkimi walorami, często wyniesionymi jeszcze sprzed wojny, sprzed komunizmu, mieli pewną wizję przyszłości i energię, magnetyzującą, która od nich emanowała. To wszystko sprawiło, że świat polski pociągnął ją bez reszty. Natomiast wiele razy mówiła, że Polaków nie rozumie, bo są inni, nie pojmowała ich reakcji.
Andrzej, to jej niespełniona miłość, dzięki której poznaje Polaków i w perspektywie Polskę. Czy ta fascynacja naszym krajem trwa nadal?
Fascynacja Polską trwała tak długo jak jej miłość do Andrzeja. Pozostała sympatia, może nawet pewnego rodzaju nostalgia za tamtymi czasami, za młodością, która niosła ze sobą siłę, pchała do odwagi.
Przenosi Pani czytelnika w bardzo trudne czasy dla naszego kraju. Młodzi ludzie nie pamiętają stanu wojennego, dlaczego akurat zdecydowała się Pani opisać tę historię?
Stan wojenny był skandalem i takim pozostanie na zawsze. Żadne tłumaczenia nie wybielą tamtych posunięć politycznych i ich konsekwencji. Zmienił definitywnie losy tysięcy osób, okaleczył ich dusze i na wiele lat lub definitywnie pozbawił ojczyzny. Do tej pory, po trzydziestu pięciu latach, nie umiemy mówić bez emocji o tamtych wydarzeniach. Wszyscy wiemy jak wyglądała wojna w kraju, ale nie zawsze potrafimy wyobrazić sobie jak przedstawiał się tamten okres po drugiej, tej lepszej stronie żelaznej kurtyny.
Śledząc losy Pani bohaterów „Zagubionych w Paryżu” nie sposób zauważyć, że ludzie z Zachodu bardzo nam pomagali. Jaki jest stosunek Francuzów do Polaków obecnie?
W tamtym okresie wszyscy byli w szoku. Stan wojenny, separacja Polski od reszty świata, brak podstawowych produktów żywnościowych, leków, niepewność co do ewentualnej interwencji sowieckiej spowodowały dynamiczną organizację pomocy. Często na czele tych organizacji stanęli przedstawiciele poprzedniej, wojennej emigracji i elita francuska. Obecnie tamto pokolenie już prawie nie istnieje. Razem z ich odejściem straciliśmy w dużej mierze sympatyków naszego kraju. Wydaje mi się, że sympatia istnieje nadal, ale zależy ona w dużej mierze od środowiska, znajomości historii, kultury.
Francuzi chętnie pomagali Polakom w czasie stanu wojennego, czemu teraz nie chcą poniekąd spłacić długu i pomóc uchodźcom z Syrii i innych krajów objętych wojnami.
Francuzi z natury są hojni, lubią dzielić się tym co mają i bezinteresownie pomagać osobom czy narodom w potrzebie. Przykładem na to jest Emaüs i wiele innych organizacji charytatywnych. Istnieją jednak granice pomocy. Francja od wielu lat boryka się z konsekwencjami własnej kolonialnej historii. Budżet państwa zatopiony jest w długach, pomoc socjalna skierowana na pomoc dla ludności z byłych kolonii, która po wielu latach a nawet następnych pokoleniach nie zawsze jest zasymilowana, często żyje z zasiłków socjalnych a ich przyrost naturalny jest bardzo wysoki. Myślę, że Francja ma duże doświadczenie w sprawach konsekwencji przyjmowania imigrantów, zwłaszcza z innych kultur.
Jak bardzo zmienił się wizerunek Polaków przyjeżdżających na początku lat 80. XX wieku w stosunku do tych, których poznaje Pani teraz?
Każda emigracja jest osobistym dramatem. To jest tak jak z przesadzaniem drzew. Kiedyś obserwowałam przez okno jak wielka koparka wyjmowała z ziemi drzewa, żeby posadzić je dwa metry dalej do przygotowanych w ziemi dziur. Na ich miejscu ustawiono karuzelę dla dzieci. Po paru latach widzę, że dwa drzewa przyjęły się, ale trzecie nie dało ani jednego listka, stoi czarne i martwe. Emigracja wcześniejsza była właśnie taka jak te drzewa, niektórzy przyjęli się w obcym kraju, inni nie potrafili. Z nowym pokoleniem jest inaczej, ponieważ wyjazd z kraju był ich decyzją, przeważnie poprawienia sytuacji materialnej, może znalezienia trawy bardziej zielonej i na tym są skoncentrowani. Są to przeważnie osoby pewniejsze siebie, wiedzące czego chcą, mające konkretną wizję własnej przyszłości, plany, znające język.
Czytając Zagubionych w Paryżu odniosłem wrażenie, że swoistą analogią byłaby historia Polaków, którzy masowo zaczęli migrować do Anglii po roku 2004.
Wydaje mi się, że emigracja 2004 była mniej dramatyczna dla osób emigrujących, bo czasy się zmieniły, Polska stała się wolnym krajem i wyjazd był ich świadomym wyborem z możliwością powrotu. Była to jednak wielka strata dla Polski, ponieważ w 2004 straciliśmy wielu cennych specjalistów, zwłaszcza lekarzy. Rząd nigdy nie powinien był dopuścić do tego, aby ich stracić. Był to kolejny skandal, ale innej natury niż ten w 1981 roku.
Czy Pani bohaterka odwiedza Polskę?
Valérie, chociaż może trudno w to uwierzyć, czytając Zagubionych, jest już starszą panią, babcią , skoncentrowaną na rodzinie. Zajmuje się domem, wnukami, ogrodem, pracuje jako tłumacz. Planuje jednak odwiedzić swoją polską przyjaciółkę z tamtych lat.
Czytelnik po skończeniu lektury może odczuć wrażenie niedosytu, czy ta historia będzie miała książkową kontynuację?
Już paru czytelników wspominało mi o niedosycie i pragnieniu poznania dalszych losów bohaterów. Mówili, że związali się z nimi uczuciowo i było im smutno zamknąć książkę i rozstać się z nimi. Rozumiem to uczucie, bo jest ono obecne w naszym życiu, przy okazji spotkań, bliskości, rozstania. Z takich spotkań składa się nasze życie. Przykładem może być spotkanie Valérie z Marie na lotnisku, spotkania, które zaważyło na całym jej dalszym postępowaniu, ale w wymiarze całego życia było tylko chwilą. Tak samo jest z bohaterami Zagubionych; poznajemy ich, zaprzyjaźniały się z nimi a zamknięcie książki jest rozstaniem. Może pojawią się niektórzy z nich, nawet na pewno, w następnej opowieści, ale w innej formie i w innym czasie. Opowiedzenie dosłownie dalszego ciągu byłoby zbyt łatwe, byłoby daniem odpowiedzi a ja wolę zadawać pytania, opowiadając różne historie.
Rozmawiał Tomasz Reich
Zagubieni w Paryżu – informacje o książce
Valerie urodziła się i wychowała w Australii, ale kiedy na studiach w Londynie poznała Antonia, przeniosła się do Włoch i urodziła dwoje dzieci. Małżeństwo okazało się jednak porażką, więc w trzeciej ciąży ucieka i po rozwodzie postanawia ułożyć sobie życie we Francji.
Jest rok 1980. Valerie w siedzibie UNESCO poznaje Andrzeja. Jest pisarzem, tłumaczem, uciekinierem z Syberii, który po wojnie wrócił do Polski. Jest dużo starszy. I ma żonę. A Valerie zakochuje się bez pamięci. Poznaje środowisko polskich intelektualistów i artystów, znanych aktorów. Postanawia nauczyć się polskiego. Dzięki temu chce go lepiej poznać. Uczy ją Zosia, młoda emigrantka. Po jakimś czasie Valerie uzmysławia sobie, że Andrzej działa w opozycji.
13 grudnia 1981 wszystko staje na głowie. Kolega z pracy proponuje Valerie wspólną podróż do Polski z pomocą charytatywną. Do Warszawy wjeżdżają wyczerpani, zagubieni w tym zamrożonym, opustoszałym mieście. Zatrzymują się u przyjaciół Andrzeja, wszystko jest zorganizowane. Tutaj dowiaduje się, że Andrzej się ukrywa, że zostawił dla niej list, jego żona jest internowana. Valerie wie, że to koniec…
Zagubieni w Paryżu to opowieść o przyjaźni między kobietami, ścieżkach prowadzących do wolności, o wzajemnym wspieraniu się i walce o siebie.
Anna Laura Rucińska (ur. 1958) wychowywała się w domu, o którym mówiło się, że jest nawiedzony. Z wykształcenia jest charakteryzatorem perukarzem, specjalistą od efektów specjalnych. W 1981 roku w Paryżu zatrzymał ją stan wojenny. Pracowała w teatrach, przy filmach, pokazach mody. Pisała od zawsze. Najpierw były to opowiadania. Później przez lata pisała pamiętniki, które w chwili rozpaczy zniszczyła. Zagubieni w Paryżu to jej debiut. Ma dwie córki, starsza jest psychologiem i aktorką, a młodsza grafikiem po warszawskiej ASP, w podróży od ponad trzech lat, weganką i osobą niezwykłą.