Millennium Docs Against Gravity Film Festival to największy festiwal kina dokumentalnego w Polsce. Po raz czternasty zapraszamy w podróż dookoła świata i do wnętrza nas samych. Zachęcamy hasłem: ODERWIJ SIĘ! – od przyzwyczajeń i stereotypów, aby otworzyć się na świat pokazywany przez najciekawszy i najszybciej rozwijający się gatunek filmowy: kino dokumentalne. Nasz festiwal jako jedyny w Polsce będzie się odbywał równolegle w pięciu polskich miastach: Warszawie, Gdyni, Wrocławiu, Bydgoszczy i Lublinie. Podczas tegorocznej 14. edycji Millennium Docs Against Gravity pokażemy ponad 140 filmów non-fiction, które oferują to, co w kinie najważniejsze – emocje.
Mamy dla Was 5 podwójnych zaproszeń na 3 filmy festiwalowe.
Luna, sala B 2017-05-19 (piątek) 20:30
jedno zaproszenie podwójne.
Iluzjon, sala Stolica, 2017-05-20, sobota, godz. 19:00
dwa zaproszenia podwójne.
Kinoteka, sala 4, 2017-05-21, niedziela, godz. 18:00
dwa zaproszenia podwójne.
Wypaleni (Burning Out)
Szpital Saint-Louis w Paryżu to metafora naszych naznaczonych wielopoziomowym kryzysem czasów. Jak każda placówka publiczna w Unii Europejskiej, szpital w ostatnich latach zaczął zmagać się z neoliberalnymi demonami: cięciem kosztów, optymalizacją, mnożeniem procedur, dehumanizacją. Skomplikowany, także pod względem emocjonalnym, proces leczenia zewnętrzni spece z firm konsultingowych próbują ująć w tabelkach Excela, traktując wszelkie uwagi o „czynniku ludzkim” jako fanaberie pięknoduchów, którzy nie przyswoili sobie (jeszcze) jedynej słusznej – liberalnej – wizji świata.
Kult optymalizacji sprawił, że jedyne rozmowy, jakie toczą się na oddziałach, dotyczą tego, jak przyśpieszyć „obsługę” kolejnych pacjentów. Starzy fachowcy nie mają już czasu na uczenie młodych, nie mówiąc o zarażaniu ich pasją. Lekarze wraz z całym personelem są poddawani presji wyniku, niczym w finansowej korporacji. Sytuacji nie poprawia zewnętrzny audyt – skomplikowanej tkanki szpitala nie może naprawić ktoś z zewnątrz, tu nie działają te same mechanizmy, co w fabryce. W arkuszach obliczeniowych sowicie opłacanych zewnętrznych specjalistów nie ma i nie będzie takiej tabelki jak „czynnik ludzki”.
Menadżerowie, którzy stoją za bezdusznymi zmianami, są zadowoleni – w dokumentach wszystko się zgadza. Gorzej z tym, co Francuzi określają mianem l’ambiance – czyli nieuchwytnym nastrojem, który sprawia, że chce się żyć (i pracować). Ludzie są wypaleni, odchodzą z pracy, biorą wielomiesięczne urlopy. W końcu, doprowadzeni do ostateczności, ogłaszają strajk. Początkowo następstwem są kolejne negocjacje i zewnętrzne audyty, nie przynoszące nic nowego, jednak wkrótce w znoju codzienności zaczyna wydarzać się mały cud. Na scenę wkracza duch Kena Loacha, sławiący wspólnotę i bunt jednostki przeciwko bezdusznym procedurom, któremu towarzyszy duch Woltera, piszącego niegdyś o pracy jako lekarstwie na duchowe bolączki. Lekarze i personel, po raz pierwszy od lat zaczynają ze sobą prawdziwie rozmawiać. Może zatem jest jeszcze szansa na poprawę życia na Starym Kontynencie?
Nie mrugaj – Robert Frank (Don’t Blink – Robert Frank)
Film jest pochwałą niepodrabialnego amerykańskiego entuzjazmu wobec życia we wszelkich przejawach, które nigdy się nie poddaje i zawsze walczy o pełnię wrażeń. Frank trafił na idealny czas i szybko został jego kronikarzem – przed jego aparatem przewijali się bitnicy, hipisi, kontrkulturowi artyści i różni odmieńcy z Nowego Jorku. Z równą pasją portretował: walijskich górników, peruwiańskich Indian, londyńskich bankierów i amerykańskich rednecków. Cały czas w drodze, często robiąc zdjęcia z ukrycia, gdy było zbyt niebezpiecznie, utrwalił świat sprzed globalizacji, uwodząco piękny w swojej różnorodności. Jego realistyczne i poetyckie zdjęcia pokazujące samotność i Amerykę niczym z obrazów Edwarda Hoppera, wywołały prawdziwą burzę. Zarzutów wobec niego było dużo – surowy realizm, zła kompozycja, brak logiki i harmonii, nieostrość. To jednak właśnie te cechy jego twórczości zdecydowały o jego sukcesie i pomogły stworzyć nowy styl, zwany antymomentyzmem.
Frank darzył miasto Nowy Jork prawdziwą miłością i przez dziesiątki lat rejestrował poezję jego ulic, a wiele z tych obrazów znalazło się w filmie Laury Israel. Był zachłanny na życie oraz ludzi, i stawiał na swobodę twórczą – jeden z filmów kręcił przez godzinę w jednym ujęciu, będąc ciekawym, jakie wydarzenie uda mu się w ten sposób zarejestrować. Awangardowe filmy, które robił całkowicie na swoich warunkach, były dla niego wentylem bezpieczeństwa wobec komercyjnych zleceń, których się podejmował. W „Nie mrugaj – Robert Frank” znalazły się fragmenty wielu z nich. Na archiwalnych nagraniach zobaczymy m.in. Rolling Stonesów wyrzucających przez hotelowe okno telewizor (wyimki z legendarnego „Cocksucker blues”, który sam Mick Jagger obłożył zakazem rozpowszechniania, przerażony tym, jak prezentują się poczynania zespołu) i wywiady reżysera ze śmiertelnie chorym synem oraz Allena Ginsberga.
Film, bogato ilustrowany zdjęciami Franka oraz muzyką i poezją artystów, z którymi pracował (m.in. Velvet Underground, Bob Dylan, Jack Kerouack, Living Theater), jest także wykładnią jego poglądów na temat sztuki, filozofii i sensu bycia z ludźmi. Jest to również pochwała wolności i braku kompromisów, szczególnie aktualna w świecie ograniczonym regułami globalnych korporacji i zunifikowanych algorytmów.
21 X Nowy Jork (Burning Out)
Dokumentalny esej o kondycji współczesnego człowieka żyjącego w zachodnim społeczeństwie w XXI wieku, opowiedziany głosami 21 bohaterów spotkanych w nowojorskim metrze. Podróżni w różnym wieku, o różnych kolorach skóry pochodzą z różnych zakątków świata i z różnych powodów znaleźli się w Nowym Jorku. Kamera, z podziemia, wychodzi za nimi na powierzchnię, aby obserwować chwile z ich życia – od śmiesznych i absurdalnych do dramatycznych i pełnych smutku. Bohaterowie szukają miłości, ale nie mają na nią siły. Międzyludzkie więzy rozpadają się w zgiełku mediów społecznościowych.
Seks staje się synonimem intymności. Ten wielopoziomowy film o tęsknocie za emocjami, potrzebie komunikacji i kontemplacji samotności jest też esejem o ekscentrycznych, ekstrawaganckich lub po prostu zabawnych filozofiach życiowych, które wymyślamy, aby jakoś przetrwać. Oniryczne obrazy Nowego Jorku, intymna narracja i klimatyczna muzyka wprowadzają w trans, dzięki któremu widz ma szansę zbliżyć się do nieznajomych i pochylić się nad ich losem. W końcu, film ten jest również lustrem, w którym możemy się przejrzeć, jeśli starczy nam odwagi.