REDAKCJA

REKLAMA

POLITYKA PRYWATNOŚCI

ArchiWarszawa, czyli z czego Warszawa może być dumna w architekturze! WYWIAD Z ROBERTEM KONIECZNYM I TOMASZEM MALKOWSKIM

Strona główna Nieruchomości Biura ArchiWarszawa, czyli z czego Warszawa może być dumna w architekturze! WYWIAD Z...

Archiprzewodnik po”warszawsku”. Rozmowa o Warszawie według Roberta Koniecznego i Tomasza Malkowskiego, z autorami „Archiprzewodnika po Europie” i „Archiprzewodnika po Polsce” rozmawia Tomasz Reich

Spacery architektoniczne cieszą się coraz większą popularnością w stolicy. Co było głównym kryterium wyboru budynków do Waszego „Archiprzewodnika po Polsce”?

Robert Konieczny: Najważniejszy był dla nas – jak i w poprzedniej książce „Archiprzewodnik po Europie” – wybór budynków, które są najbardziej przełomowe i innowacyjne. Stawialiśmy na obiekty i przestrzenie, które wytyczały nowe trendy czy rozwiązania. Oczywiście w Polsce nie zawsze mamy do czynienia z najbardziej progresywną architekturą, czasami innowacje przychodzą do nas po czasie. Ale szukaliśmy obiektów prekursorskich przynajmniej na naszym podwórku. Staraliśmy się nie pokazywać jakiegoś budynku tylko dlatego, że jest ładny albo modny.

Tomasz Malkowski: Często też wybieraliśmy budynki, które były punktami zwrotnymi w polskiej architekturze, np. pod względem technologii czy nowatorskich rozwiązań formalnych czy funkcjonalnych. I nawet jeżeli się trochę zestarzały, bo pochodzą z lat 80. czy 90., to wciąż rezonują i są ważne dla naszej architektury współczesnej, jak przykładowo warszawskie realizacje Marka Budzyńskiego – BUW czy kościół pw. Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie.

Warszawa w ciągu trzech ostatnich dekada bardzo się zmieniła, czy są to zmiany, które napawają Was dumą, czy też niepokojem?

TM: Przez cały XX wieku Warszawa ulegała ciągłym, diametralnym zmianom, a były i momenty totalnej destrukcji. Nie będę więc odkrywczy, gdy powiem, że w DNA tego miasta są nieustanne zmiany. To nie jest przypadek Krakowa i organicznego narastania i ciągłej kontynuacji. W Warszawie mamy skokowe zmiany i nierzadko w skalach całych dzielnic – budowanie miasta od nowa. Ostatnie dekady to dla Warszawy olbrzymi boom gospodarczy i gwałtowny napływ kapitału, także międzynarodowego. Szkoda, że z tą falą pieniędzy nie zawsze idzie w parze jakość architektoniczna.

RK: Tak, to jest chyba główna bolączka stolicy. Tu są pieniądze, ale zwykle wygrywa partykularny interes biznesmenów, a niekoniecznie dobro wspólne czy ład przestrzenny. W wielu miejscach Warszawa jest zabudowywana bez ładu i składu, że wspomnę tylko, że większość wieżowców powstaje na podstawie WZ-tek (warunków zabudowy – przyp. red.), a nie jakiegoś przemyślanego planowania. Ale są też punkty na mapie, kiedy pojedynczy inwestorzy tworzą zorganizowane przestrzenie, kawałki racjonalnie zaplanowanych miast, jak np. 19. Dzielnica, którą pokazujemy w „Archiprzewodniku po Polsce”.

TM: Nie chciałbym tylko narzekać. Mieszkam w Warszawie od ponad dekady i widzę sporo pozytywów. Po pierwsze coraz lepiej się tu żyje. Wzrasta liczba miejsc do wypoczynku, relaksu, atrakcyjnych przestrzeni publicznych, ale i takich prozaicznych rzeczy – ważnych jednak do codziennego funkcjonowania – jak ścieżki rowerowe. Od 7 lat dojeżdżam do pracy w to samo miejsce. Kiedyś 10% trasy obejmowały ścieżki rowerowe. Teraz 95% – to naprawę skok cywilizacyjny. Warszawa jest coraz bardziej zielona, rowerowa i przyjazna. Choćby te niedawno otwarte przejścia naziemne w okolicach ronda Dmowskiego, w końcu nie trzeba tam przemykać tunelami. To są drobne rzeczy, ale mają wpływ na mój odbiór Warszawy.

Robert Konieczny

Zaproponowane przez Was budynki w książce to na ogół inwestycje państwowe i miejskie, czy wśród prywatnych inwestorów brakuje ciekawej architektury?

TM: Ależ pokazujemy sporo obiektów, które powstały z inicjatywy prywatnych inwestorów. W przypadku Warszawy mamy kilka przykładów biurowców czy wielorodzinnej mieszkaniówki. Choć wspomnieliśmy, że często ten prywatny biznes nastawiony jest na zysk, to widać od jakiegoś czasu pozytywną zmianę. Coraz częściej, aby jakaś inwestycja odniosła sukces, musi konkurować na rynku także jakością rozwiązań architektonicznych. Dotyczy to zarówno budynków apartamentowych, galerii handlowych czy biurowców z powierzchniami na wynajem. Przy tak dużej konkurencji jak na rynku warszawskim inwestorzy musieli zacząć stawiać na jakość. Przykładowo w biurowcach, coraz ważniejsza jest zieleń, atrakcyjne przestrzenie wspólne czy miejsca do relaksu lub mniej formalnych spotkań.

Tomasz Malkowski

RK: Ale w Twoim pytaniu jest jednak sporo racji – ciekawsze czy też bardziej innowacyjne są zwykle obiekty publiczne. Powstają częściej w wyniku konkursów architektonicznych, a to one są gwarancją znalezienia najlepszego pomysłu na budynek czy przestrzeń. I paradoksalnie, architekci mogą w inwestycjach publicznych często bardziej się wykazać niż gdy pracują dla dewelopera, bo wtedy tak naprawdę projektem rządzą księgowi i tabelki w excelu. Pracując pod dyktat pieniądza trudno przemycić coś ryzykownego, a bez ryzyka nie ma innowacji. Oczywiście w publicznych inwestycjach też jest ważny budżet, często jest on nawet skromniejszy niż w prywatnych przedsięwzięciach, ale nie ma tu takiej obezwładniającej kalkulacji jak w deweloperce.

Pojawiło się w Waszym zestawieniu kilka budynków biurowych, niezaprzeczalnie dwie perełki, czyli Metropolitan i siedziba Agory, ale co w sobie ma wyjątkowego siedziba LOT-u?

RK: Dziś siedziba LOT-u może wydawać się zwykłym, szklanym pudełkiem, jakich wiele powstało w Warszawie. Ale nawet po 20 latach od jej ukończenia można dostrzec klasę budynku w rozwiązaniach technologicznych, ale i oszczędnych środkach wyrazu – co jest szczególnie widoczne z zewnątrz. Najbardziej podoba mi się niematerialność tego biurowca. Dzięki temu, że zastosowano tam podwójną szklaną fasadę – było to pierwsze użycie tej technologii w Polsce na tak dużą skalę – można było zewnętrzną powłokę potraktować tylko jako cienkie tafle szklane. Patrząc więc na obiekt pod kątem, w jego szklanej fasadzie odbija się otoczenie, a eteryczne narożniki wręcz się dematerializują. Po tylu latach siedziba LOT-u mnie ciągle urzeka.

TM: Ja ten budynek często mijam, bo pracuję w pobliżu. Nie raz odwiedzałem tamtejszą kantynę, wiec znam też dobrze wnętrza LOT-u. I choć one są już bardziej strojne niż minimalistyczna skóra, to i tak przyjemnie się patrzy na te high-techowe zabawy. Stefan Kuryłowicz, który był główny autorem tego obiektu, znany był ze swojego zamiłowania do lotnictwa. Niestety zginął w 2011 roku w wypadku podczas lotu własną awionetką. Ale tę miłość architekta do lotnictwa widać w siedzibie LOT-u na każdym kroku w różnych detalach. Wiszące pomosty w wysokim holu wejściowym przypominają elementy konstrukcyjne samolotów, lampy czy klamki również nawiązują do awiacji. Ten budynek pokazuje, że nowoczesny, zaawansowany biurowiec, może też byś nasycony symboliką, snuć opowieść, która genialne koresponduje z działalnością lotniczą gospodarza obiektu.

Polecacie swoim Czytelnikom oglądanie głównie niskiej zabudowy biurowej, dlaczego w książce nie pojawił się żaden warszawski wysokościowiec?

RK: Dobre pytanie. Naprawdę mocno się zastanawialiśmy nad jakimś wieżowcem – nie tylko w Warszawie, ale też w innych miastach. Niestety nie mamy w Polsce szczęścia do dobrych wysokościowców. Zwykle to są maszyny biurowe bez większej finezji, często jest to bardzo komercyjna architektura. I nawet jeśli pojawia się znana pracownia, to jest to jej drugi- czy nawet trzeciorzędny projekt.

TM: Tak, w Warszawie nie brakuje wielkich nazwisk i mocnych pracowni stojących za projektami drapaczy chmur – jest przecież Daniel Libeskind i Helmut Jahn, są projektanci z SOM, czyli Skidmore, Owings and Merril, a to przecież amerykańscy specjaliści od budowania wysokościowców. Zresztą ich Rondo 1 po 20 latach dobrze broni się i jest wciąż jednym z ciekawszych wieżowców w stolicy i w Polsce. Ale z drugiej strony nie ma w sobie niczego, co popchnęłoby polską czy światową architekturę do przodu. Mimo tych wszystkich „ale” lubię warszawskie city, gdy się na nie patrzy z oddali, trochę jak w tytule filmu Sasnalów „Z daleka widok jest piękny”. A że mieszkam na Saskiej, to codziennie przekraczając Wisłę widzę ten warszawski skyline – z roku na rok coraz bardziej imponujący. Uważam, że Warszawa dobrze zrobiła otwierając się na wysokościowce. Dzięki temu biura, ale i mieszkania wracają do centrum. Wysokościowa Wola, świetnie skomunikowana, nie jest paraliżowana korkami jak zagłębie biurowe „Mordoru”.

RK: Tu się zgodzę z Tomkiem. Też jestem zwolennikiem dogęszczania centrum i budowania w górę. Tylko w ten sposób można ograniczyć rozpełzanie się miasta i jego przedmieść.

Czy Varso Tower, nazywany przez inwestora, nową ikoną stolicy, rzeczywiście nią się stanie? Czego brakuje warszawskim wieżowcom?

RK: Ja w ogóle jestem fanem architektury sir Normana Fostera.  Ale ten budynek nie zapisze się jakoś specjalnie w jego twórczości. Jednak gdy przyglądam się uważnie Varso, to widzę bardzo przyzwoitą architekturę. Jak to mówimy my – architekci – ma dobry detal. To nie jest banalna fasada kurtynowa, widać tam fajne podziały, dobre materiały, dopracowane elementy, które wyróżniają budynek od innych warszawskich wieżowców.

TM: Varso nie ma spektakularnej formy, ale to dobry kawałek architektury w stylu high-tech. Zapowiada się wydajna, ale i elegancka maszyna biurowa. Oczywiście od innych wieżowców będzie odstawać swoją skalą. Siłą rzeczy taras widokowy Varso będzie przyciągał turystów, ale i mieszkańców, bo będzie z niego można popatrzeć na miasto z góry, nawet na Pałac Kultury i jego słynny taras na 30. piętrze. W dobie ikon kreowanych przez działanie PR-owe, jeśli tylko inwestor Varso dobrze postara się, to może wykreować nową ikonę. Ale to nie będzie aż tak bardzo zasługa samej architektury, a raczej funduszy wydanych na reklamę. Dla inwestora metka ikony jest zresztą bardzo pożądana – szybciej wynajmie powierzchnie biurowe i usługowe. Ale jako fan wieżowców i tak pewnie kiedyś odwiedzę Varso i wjadę windą na samą górę.

Która ze stołecznych dzielnic według Was najlepiej prezentuje się pod względem ładu przestrzennego?

RK: Myślę, że Tomek tu będzie bardziej kompetentny, żeby odpowiedzieć na to pytanie – ja jestem tylko gościem w stolicy. Ale znam i lubię śródmieście, Mokotów i Powiśle. Najbardziej chyba cenię Mokotów – jest zielony, miejski, zwarty, przypomina mi południową część śródmieścia Katowic, gdzie prowadzę swoje biuro.

TM: Saska rządzi! Mieszkam tu od lat i chwalę sobie tę dzielnicę. W zasadzie to trochę miasto w mieście, a raczej miasteczko, z racji drobnej skali zabudowy. Dobrze się tu żyje, jest zielono, cicho – poza oczywiście wydarzeniami na Stadionie Narodowym, który raz na jakiś czas nam paraliżuje dzielnicę. Ale nawet gdy Saska Kępa jest wówczas zamykana dla osób z zewnątrz, to jest to dla mnie trochę jak zaszywanie się we własnym domu przed resztą świata. Saska ma świetne położenie – leży przecież rzut beretem od centrum. Oddzielenie od śródmieścia Wisłą dobrze jej robi. Przekraczanie rzeki kilkukrotnie w ciągu dnia to dla mnie ważny rytuał, podczas które mam jedyną możliwość w mieście aby spojrzeć dal – aż po horyzont. Lubię ten moment bardzo. W Krakowie mieszkałem przez długi czas na Podgórzu i też musiałem przekraczać Wisłę. Jeśli mi czegoś brakowało na rodzinnym Górnym Śląsku – to właśnie dużych rzek i mostów.

RK: Tak, u nas są głównie mosty nad torami kolejowymi (śmiech).

TM: Ale nie samą Saską żyję. Lubię bywać w wielu miejscach Warszawy. Ale od jakiegoś czasu odkrywam wciąż na nowo Wolę, mimo że bywa chaotyczna, to jednak inspiruje mnie swoją niespotykaną nigdzie indziej żywiołowością. Kiedyś nazywano ją Dzikim Zachodem i dziś wciąż ma w sobie z tego wiele. Obok rozsypującej się kamienicy można tam spotkać szklany drapacz chmur, a parę kroków dalej blok z wielkiej płyty. Ta dzielnica przeobraża się niesamowicie szybko – co roku zmienia się jej krajobraz. Uwielbiam szczególnie okolicę ulicy Chłodnej i Żelaznej, gdzie kontrastów jest mnóstwo. Warszawa nie jest tak zabytkowa jak Praga ani tak uporządkowana jak schinkelowski Berlin. Myślę, że im bardziej zaakceptujemy jej zawieszenie pomiędzy Wschodem i Zachodem, jej niespełnione marzenie o uporządkowaniu, ale i wciąż wyzierający z każdego kąta bałagan – tym bardziej będziemy mogli docenić pozytywy tego miasta.

Wszyscy narzekamy na jakość zabudowy mieszkaniowej. Wam udało się zaproponować m.in. budynek przy Sprzecznej i Apartamenty Potocka. Co wyjątkowego jest w tych budynkach?

TM: Sprzeczna 4 jest całkowicie wybudowana z prefabrykatów, innymi słowy to budynek z wielkiej płyt, ale w niczym nie przypomina bloków z czasów PRL-u. Projektanci z BBGK Architekci pokazali, że dzisiejsze prefabrykaty dają olbrzymie możliwości projektowe. Ten budynek na Pradze nazywa się wręcz rehabilitacją wielkiej płyty. Do tego architekci zastosowali tam elementy z barwionego na czerwono betonu, które dobrze wpisały apartamentowiec w otoczenie starych, praskich kamienic.

Potocka, Fot. Jakub Certowicz

RK: Z kolei Apartamenty Potocka to rzadki przykład strukturalnego myślenia w architekturze wielorodzinnej. Zwykle mieszkaniówka jest do bólu banalna – mamy elewacje z oknami i balkonami. A tutaj blok przemieniono w przestrzenną łamigłówkę, która wybrzusza się ku środkowi przedniej i tylnej fasady kubicznymi wykuszami. Tam nie ma doklejonych balkoników czy wyciętych okien – wszystkie tego typu elementy wynikają ze struktury budynku i konstrukcji. Czyli mamy albo przeszklone albo pełne ściany, z kolei balkony i loggie to są po prostu stropy wykuszy znajdujących się piętro niżej. Takie zabawy w geometryczne piksele w skali całych budynków na świecie rozwija Bjarke Ingels z duńskiej pracowni BIG. Fajnie, że Pole Architekci podjęli rękawice i na naszym podwórku udało im się zrealizować coś w tym duchu.

Wyróżniacie też osiedle 19. Dzielnica, które powstaje przy Kolejowej w otoczeniu postindustrialnej Woli. Czy naprawdę w stolicy nie ma ciekawszych osiedli, np. Eko-Park na Mokotowie?

TM: Wiesz, jaka jest zasadnicza różnica między 19. Dzielnicą a Eko-Parkiem? Do tej pierwszej mogę swobodnie wejść, jest kawałkiem otwartego miasta z ulicami, skwerami i kwartałami. Eko-Park, choć ma sporo dobrej architektury mieszkaniowej sygnowanej nazwiskami takich architektów jak Kuryłowicz czy Jadwiga Staniszkis, to jest jednak zamkniętą enklawą, otoczoną płotami, strzeżoną, i do tego odseparowaną od miasta. Byłem tam parę razy, ale te strzeżone wjazdy ze szlabanami zniechęcają mnie do kolejnych wizyt. Na plus 19. Dzielnic dodałbym też to, że to trochę rekultywacja terenów pokolejowych. Na poprzemysłowym nieużytku JEMS Architekci zaprojektowali fajną dzielnicę mieszkaniową. A Eko-Park zabudował zielony klin napowietrzający Warszawę. Mieszkańcom osiedla daje przyjemne życie w zielonym otoczeniu, ale reszcie warszawiaków zabiera możliwość przewietrzania miasta.

Jak warszawska nowa zabudowa wypada na tle Europy. Buduje się dobrze, czy źle?

TM: Chciałbym kiedyś dożyć czasów, kiedy nie będziemy musieli porównywać się do reszty świata, zwłaszcza Zachodu. A zawsze, gdy jest jakaś rozmowa na temat architektury w Polsce, pada to sakramentalne pytanie – czy już jesteśmy na poziomie światowym, czy ciągle w przedsionku do Europy. Kurczę, róbmy po prostu swoje – czy piszemy książki, kręcimy filmy, czy projektujemy budynki lub prowadzimy restauracje. Jak będziemy robić to najlepiej jak umiemy i całkowicie po swojemu, to może się to spodoba komuś ze świata, może nie. Ale będzie to nasze, a nie wzorowane na kimś czy na czymś. I to jest wtedy europejskie, światowe myślenie – a nie zaściankowe. Ale żeby nie było, że uciekam przed Twoim pytaniem. Zabudowa Warszawy jest na europejskim poziomie , ale przestrzeń pomiędzy budynkami jest jeszcze daleko w tyle. Dopóki chodzę po rozwalonym przez samochody chodniku, potykam się o jakieś paskudne skrzynki elektryczne, ustawione gdzie popadnie, dopóki ciągle mnie ktoś chce rozjechać na chodniku lub ścieżce rowerowej – to mamy jeszcze sporo do nadrobienia.

Jakiś czas temu od pewnego inwestora usłyszałem, że budynki biurowe budowane są na najwyżej 20 lat, a potem będą zastąpione przez nowe. Jak to ma się do ekologii i wpisywania się budynków w przestrzeń miejską?

RK: Oczywiście takie podejście jest chore. Powinno być raczej tak, o czym mówi doskonale Dietmar Eberle na wykładach, że budynki buduje się na co najmniej 100 lat, ale różne jego warstwy mają inną żywotność. Najtrwalsza, bo najtrudniejsza do wymiany jest konstrukcja. Fasady powinny mieć trwałość co najmniej 50 lat, ale już wystrój wnętrz i technologie w środku powinny być łatwo wymienialne i proste w adaptacji do nowych funkcji. Ich trwałość może być najkrótsza i wynosić te 20 lat, o których Ci wspomniał inwestor.

TM: Katastrofa klimatyczna otwarła nam oczy – zasoby naturalne, choć odnawialne, potrzebują czasu na regenerację. A nasza cywilizacja nastawiona na szybki rozwój niszczy je w zastraszającym tempie. Dlatego powinniśmy odrzucić kulturę jednorazowości – począwszy od ubrań, przedmiotów codziennego użytku, a skończywszy na budynkach. Nie stać nas na to, w tym sensie, że nie mamy planety B, żeby na śmietnik co do 2 lata wyrzucać telefon komórkowy, do którego produkcji użyto rzadkich pierwiastków i metali, co wymagało również wielkiego nakładu energii, podobnie nie możemy budować tak, żeby co 20 lat wymieniać budynki na nowe. Architektura powinna godzić dwie rzeczy, które niestety są dość przeciwstawne, co nie ułatwia pracy projektantom – budynki muszą być jak najbardziej trwałe, ale z drugiej strony jak najbardziej elastyczne, bo np. w biurowcach ciągle zmieniają się najemcy, a i każda firma szybko zmienia swój styl pracy, zarządzania, przeobrażają się też technologie itp. Dobra architektura potrafi godzić te sprzeczności – być trwała, ponadczasowa i łatwo adaptowalna.

W Waszej książce zabrakło miejsca dla nagradzanych Browarów Warszawskich, czy Elektrowni Powiśle. Czy tzw. rewitalizacja nie zasługuje na uwagę?

TM: Sporo dyskutowaliśmy o tych warszawskich rewitalizacjach. Ale z tymi inwestycjami, które wymieniasz, do których można by jeszcze dorzucić Halę Koszyki czy Fabrykę Norblin – mamy pewien problem. One są wychuchane, wręcz odpicowane. Gdzieś tam w nich zachowano dawną architekturę industrialną, ale te relikty są zwykle tak wyczyszczone, a nowe dodatki tak perfekcyjne, że ginie duch dawnych fabryk. To są takie perfekcyjne enklawy – pewnie zaraz będą grały w co drugim serialu TVN i reklamie. Bo to kawałki lepszego, zachodniego świata, wycyzelowanego, czystego, ale gdzieś zatraciła się prawda.

Browary Warszawskie, Fot. materiały prasowe

RK: Niedawno byliśmy z Tomkiem w Gdańsku – robiliśmy spacer dla „Salonu”. Tomek zabrał mnie do 100-czni i na ulicę Elektryków – to taka enklawa imprezowi i foodtrucków w otoczeniu starych hal dawnej Stoczni Gdańskiej. I to było dla mnie odkrycie! Zakochałem się w tym miejscu. Niewielkim środkami – wstawiono tam tylko jakieś kontenery morskie z barami, rozrzucono leżaki w cieniu dźwigów portowych, rozwieszono lampy, a na ścianach pozwolono malować grafficiarzom – stworzono extra przestrzeń. Tam ciągną tłumy lokalsów i turystów. Bo to miejsce bez nadęcia, za to szczere, żywiołowe, kolorowe i spontaniczne.

TM: Właśnie – szkoda, że w Warszawie brakuje miejsca na taki spontan, że tu zawsze wszystko pochłania wielki biznes. Trochę tej spontaniczności było w SoHo Factory, pamiętam jak przed laty to miejsce było jeszcze przyjemnie szorstkie, artystowskie, ale i tam ostatnio wyrasta coraz więcej mieszkaniówki. Pierwsze bloki, projektu WWAA, były ciekawe i oryginalne, teraz budują się tam przeciętne i banalne budynki. Magia dawnej fabryki przytłaczana jest przez zwykłą mieszkaniówkę, w której dla dewelopera liczy się przede wszystkim PUM (powierzania użytkowa mieszkalna – przyp. red.).

Poza gmachem i ogrodami BUW-u w książce nie znalazła się praktycznie żadna przestrzeń publiczna. Jest aż tak z nią źle?

RK: Ale mamy przestrzenie publiczne z innych miast – jak na przykład Plac Bohaterów Getta w Krakowie projektu duetu Lewicki i Łatak czy z innych miejscowości. W Warszawie jednak przestrzenie publiczne nas nie urzekły. Weźmy chociażby głośną rewitalizację Bulwarów Wiślanych – była dla nas zbyt cukierkowa. Tam się dużo dzieje, są jakieś wodotryski, dziesiątki różnych mebli miejskich – całość jest przegadana i działa trochę jak lunapark.

Bulwary Wiślane, Fot. materiały prasowe.

TM: Może do „Archiprzewodnika” załapałby się Plac Pięciu Rogów, ale gdy kończyliśmy pracę nad książką, był jeszcze rozkopany. Ta nowa przestrzeń zebrała sporo negatywnych opinii, ale w ogóle się z nimi nie zgadzam. Na przykład główny zarzut wobec koncepcji WXCA to brak zieleni na placu, a czasami krytyka tej przestrzeni dochodzi wręcz do absurdalnych rozmiarów, bo zarzuca się jej betonozę. Ale to jest w końcu plac, który na dodatek znajduje się na przecięciu – jak sama nazwa mówi – aż pięciu śródmiejskich ulic. Potoki piesze przecinają się tam pod każdym możliwym kątem, dlatego dobrą decyzją był postawienie na drzewa, które nie zajmują dużo miejsca na wysokości człowieka, a za to rozrastają się zielonymi koronami ponad głowami przechodniów. Jakikolwiek klomb czy trawnik byłby zawalidrogą w tym miejscu. Co więcej na Placu Pięciu Rogów zasadzono przecież dorodne drzewa – rzecz rzadko spotykana i godna pochwały, które rzucają sporo, upragnionego zwłaszcza latem, cienia. Zastosowano tam też innowacyjne rozwiązanie – drzewa są w specjalnych zakopanych donicach z systemem nawodnienia, na powierzchni placu jest więc równa posadzka z niewielkimi tylko perforacjami, dzięki czemu plac ma jednolitą posadzkę. I kolejna innowacja – oczywiście na skalę Warszawy – ciąg ulicy i plac zyskały ten sam materiał na posadzce, dodatkowo zrezygnowano z krawężników, dzięki temu piesi mogą swobodnie przekraczać ulicę w różnych miejscach, co jest możliwe, bo w okolicy spowolniono ruch kołowy.

Plac Pięciu Rogów, fot. UM Warszawa

RK: Też się dziwię tej nagonce na ten plac, bo to fajna, minimalistyczna przestrzeń. Tam się wokół tyle dzieje – każda kamienica i budynek są z innej epoki, reprezentują różne style, mają różne wysokości – więc taka jasna, jednolita posadzka, uspokaja otoczenie. Powstało eleganckie założenie i, jak wspomniał Tomek, w pełni dostępna także dla osób na wózkach czy rodziców z małymi dziećmi. Podobają mi się też minimalistyczne meble, choć betonowe, to jednak mają drewniane siedziska. Cześć z nich zastępuje słupki drogowe i chroni przestrzeń placu przed niepowołanym wjazdem samochodów. Krytyka, która spadła na WXCA, wynika z bezrefleksyjności. Ja też jestem zwolennikiem zazielenia miasta tam gdzie się tylko da, ale nie w każdym miejscu zieleń jest adekwatna, jak i z kolei nie zawsze betonowy plac jest dobrym rozwiązaniem. Tutaj WXCA znakomicie odpowiedziało na temat i miejsce, szkoda jednak, że tyle nieporozumień narosło wokół tego placu. Dlatego taka książka jak nasz „Archiprzewodnik” ma właśnie sens, bo pewne rzeczy trzeba klarownie tłumaczyć, wyjaśniać i jeszcze raz tłumaczyć.

Jaki budynek z powstających lub planowanych w stolicy znalazłby się w Waszej książce?

RK: Tutaj będziemy z Tomkiem pewnie jednomyślni, bo obaj jesteśmy fanami planowanej siedziby  Sinfonia Varsovia projektu Thomasa Puchera. Podoba mi się idea wielkiego muru, który odcina budynek z salą koncertową oraz zabytkowymi budynkami (dawnego Instytutu Weterynarii – przyp. red.) od otoczenia. Przejście przez tę gigantyczną ścianę spowoduje, że znajdziemy się w jakby w innym wymiarze. Dla sali koncertowej, w której najważniejsza jest akustyka, ale i cisza, takie odseparowanie do zgiełku miasta jest jak najbardziej pożądane.

TM: Trochę jak w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, który zresztą pokazujemy w obu „Archiprzewodnikach”, gdzie też mury tworzą taki bufor ochronny. W Sinfonii Varsovii będzie również można wejść na koronę murów. Ale Pucher planuje coś spektakularnego. Bawi się paradoksami – mur, choć ma sprawiać wrażenie ciężkiego, będzie lewitować nad ziemią i zapraszać do wewnętrznego ogrodu. Sama sala też będzie łączyć przeciwieństwa – ma być zamkniętym pudłem rezonansowym, ale i przez wielkie przeszklenia otwierać się na foyer, co jest rzeczą niespotykaną w tego typu obiektach dla muzyki.

RK: Jestem ciekaw, jak ten budynek będzie zrealizowany. Wiele zależy od etapu budowy i wykonania detali. Na pewno wcześniej będzie można podziwiać siedzibę Muzeum Sztuki Nowoczesnej projektu Thomasa Phifera. Z jednej strony żałuję, że nie doszło do realizacji pierwotnej koncepcji Christiana Kereza – byłem jej wielkim fanem – ale z drugiej strony należy w końcu odetchnąć z ulgą, że mimo wszystko MSN w końcu zyska godną siedzibę.

TM: Lubię projekty Phifera, są minimalistyczne, ale w taki mądry sposób, a nie żurnalowy. Nie uważam, żeby ten architekt używał minimalizmu z powodów formalnych – one wnikają głęboko z jego filozofii myślenia o przestrzeni. Trochę jak u Kereza jego siedziba MSN-u też będzie antyikoną i już teraz widać – po wylanych z białego betonu ścianach, że zapowiada się świetny, dopracowany perfekcyjnie do najdrobniejszego detalu obiekt. Ascetyczny MSN będzie w kontraście do rozbuchanego Pałacu Kultury i Nauki i krzykliwych, nachalnych reklam Domów Towarowych Wars Sawa Junior.

To może kolejny „Archiprzewodnik” zrobicie po Warszawie?

RK: Ale czy zapełnimy warszawskim budynkami całą książkę?

TM: Chyba, że poczekamy jeszcze z 20 lat (śmiech). Ale może trzeba zmienić kryterium wyboru obiektów i nie stawiać tylko na obiekty prekursorskie? Pomysł ciekawy, wart rozważenia. Dziękujemy za jego podrzucenie!

Masz newsa? Interesujesz się inwestycjami w Warszawie? Pisz do nas na adres: redakcja@nowawarszawa.pl Śledź nas na bieżąco na Facebooku. 

Wiadomości

Jak radzić sobie z długimi lotami i zmęczeniem podróżnym?

Choć latanie samolotem pomaga się przemieszczać w szybkim tempie, to jednak podróże mogą być męczące dla organizmu. Długie godziny spędzone w jednej...

Co można robić w weekend?

Mnóstwo osób z utęsknieniem wypatruje piątku i odlicza godziny do końca pracy. Wtedy też zaczyna się weekend, kiedy wreszcie można odpocząć od...

Nowy rozdział dla budynku Mokotów Nova

Nowy właściciel biurowca Mokotów Nova, M&A Capital SARL Sp. z o.o. zapowiada zmiany w budynku – część ma być zrealizowana...

ZDM wybrał wykonawcę przejścia dla pieszych przez Wisłostradę. Będzie można przejść prosto do kładki pieszej!

ZDM podpisał umowę na wytyczenie przejścia dla pieszych przez Wisłostradę na wysokości ul. Karowej, co wiąże się z pracami drogowymi...

Najlepsze inwestycje w Warszawie: znamy laureatów Rankingu Inwestycji 2023!

Ranking Inwestycji, inicjatywa największego portalu nowych mieszkań i domów – RynekPierwotny.pl, to coroczne zestawienie, które wyróżnia projekty deweloperskie nie tylko ze względu...

Warszawa ma Prezydenta. Rafał Trzaskowski zaprzysiężony!

Rafał Trzaskowski został dziś na pierwszej sesji nowo wybranej Rady Warszawy po raz drugi zaprzysiężony na prezydenta stolicy. Wcześniej ślubowanie złożyli...

Polecane

Popularna marka wkracza do Centrum Praskiego Koneser. Green Caffè Nero wzbogaca ofertę gastronomiczną kompleksu

25 kwietnia 2024 roku w Centrum Praskim Koneser – największym, zrewitalizowanym kompleksie mixed-use w Warszawie – otworzy się popularna i ceniona przez...

Kultowa seria „Retro Warszawa” powraca do księgarń.

Już w maju ponownie pojawi się jedna z Waszych ulubionych serii WARSZAWA FOTO RETRO, która fotografiami opowiada o codzienności stolicy kolejnych...

Druga edycja Westfield Good Festival – baw się na koncertach, projektuj meble, odkryj proekologiczne postawy!

Już w czwartek, 18 kwietnia w Westfield Arkadia i Westfield Mokotów rozpocznie się II edycja festiwalu Westfield Good Festival. Na uczestników wydarzenia...

ZEROMAT – WYJĄTKOWA ATRAKCJA W CENTRUM WARSZAWY! POŻEGNAJ PEPSI MAX I OTRZYMAJ DWIE PUSZKI PEPSI ZERO CUKRU

Pepsi zaprasza wszystkich fanów marki do świętowania i powitania Pepsi Zero Cukru. Tuż przy rondzie ONZ, w centrum Warszawy, czekać będzie na nich wyjątkowa...

Konwiktorska Residence – najlepszy adres w sercu Warszawy

Przy Konwiktorskiej 4, zaledwie kilkadziesiąt metrów od Starego Miasta, powstaje kameralny apartamentowiec Konwiktorska Residence. W budynku znajdzie się tylko 78 luksusowych apartamentów....

18. Nationale-Nederlanden Półmaraton Warszawski już w najbliższą niedzielę!

Już w najbliższą niedzielę, 24 marca, w stolicy wystartuje 18. Nationale-Nederlanden Półmaraton Warszawski oraz New Balance Bieg Na Piątkę. Na starcie...