W soboty 17 i 24 września wczesnym popołudniem odbędą się spacery po Warszawie zorganizowane przez centrum handlowe Westfield Arkadia oraz Galerię Wileńską. Uczestnicy w towarzystwie charyzmatycznych przewodników poznają m.in.: tajemnice Woli i jej transformację, dobrą i złą stronę Nowolipek, okoliczne zakłady i fabryki oraz praską tradycję kulinarną i najlepsze obecnie miejsca gastronomiczne. Udział w spacerach jest bezpłatny. Aby wziąć udział wystarczy włożyć wygodne buty i przyjść na zbiórkę.
Spacery realizowane są w cyklach: „Po Woli na Żoli” i „Chodź na Pragę!”. Pierwszy z nich jest objęty patronatem honorowym Krzysztofa Strzałkowskiego, burmistrza dzielnicy Wola, zaś praskiemu cyklowi honorowo patronuje Ilona Soja-Kozłowska , burmistrz dzielnicy Praga-Północ m. st. Warszawy.
Zaczynamy wędrówki!
Tata Tasiemka i dr Łokietek
17 września o godzinie 13.45 z Ronda Daszyńskiego (na rogu od strony Proximo II) ruszy spacer po Woli, w czasie którego będzie można zobaczyć rewolucję kulturalną i przemysłową, jaka tu zaszła. Dzielnica ta zawsze była miejscem pracy. Przed wojną toczyła się ona w: zakładach, fabrykach i warsztatach. To była czerwona, robotnicza Wola. Nie brakowało i handlu na Kercelaku, od którego jest nazwa ronda. Na Woli działali osławieni gangsterzy i jednocześnie prominentni członkowie PPS. Wola wciąż jest miejscem pracy tyle, że obecnie w eleganckich biurowcach. Często projektowane są one przez wybitnych artystów np. Prosta Tower z elewacją jak plaster miodu to dzieło Stefana Kuryłowicza. W fasadę wkomponowane są rzeźby Pawła Orłowskiego. To w tej dzielnicy pnie się w górę Warsaw Spire, jeden z najwyższych biurowców w Europie. Wewnątrz ma otwarty placyk z drzewami, jeziorkiem i strumieniem. Nie samą pracą człowiek żyje. Przy nieistniejącej ul. Gnojnej (częściowo byłaby na dzisiejszej ul. Elektoralnej) działała sławna spelunka „U Grubego Joska”. Kogo tam nie było? Jadł i pił tam nawet płk Wieniawa-Długoszowski! Rewolucyjnie zmienia się praca i życie na Woli, o czym barwnie opowie Kuba Jeleński z projektu PoWarszawsku.
Bar Pod trupkiem
24 września o godzinie 13.45 z Kolonii Wawelberga przy ul. Górczewskiej rozpocznie się ostatni w tym roku spacer organizowany przez Westfield Arkadia, którego trasa ma pokazać kontrasty i wielokulturowość Woli. Kuba Jeleński odkryje tajemnice Młynowa, Nowolipek i Powązek. Nowolipki to miejsce akcji sfilmowanej powieści „Dziewczęta z Nowolipek” Poli Gojawiczyńskiej. Pada w niej gorzkie zdanie, że bohaterki urodziły się po złej stronie ulicy, stąd ich ciężkie życie. Warszawskie Powązki postrzegane są jako cmentarze wybitnych osób i galeria sztuki pod otwartym niebem. Nie było to jednak tylko miejsce wzniosłych i smutnych uczuć. Wokół cmentarzy kwitło życie. Za wiaduktem, gdzie obecnie są Powązki Wojskowe, mieszkali ludzie od pokoleń czerpiący zyski z sąsiedztwa cmentarza m.in.: sprzedawcy kwiatów i świec, grabarze, wozacy. Bliżej kościoła Św. Boromeusza działały zakłady kamieniarskie, w tym sławna firma Cybulskiego. Dwa lata terminował w nim Himilsbach, zanim został najsławniejszym polskim aktorem naturszczykiem. Najważniejszy dla żywych na Powązkach był szynk „Pod trupkiem”. Przyjmował robotników, którzy mogli w nim odpocząć po pracy, żałobników uczestniczących w hucznych konsolacjach i nocnych gości kontynuujących tu zabawę, gdy zamknięto już inne lokale.
Te pyzy, gorące pyzy
17 września o godzinie 13.00 Witold Szabłowski zabierze spod Galerii Wileńskiej głodnych wrażeń uczestników na spacer po smakach i zapachach Pragi-Północ. Zarekomenduje, gdzie i co warto zjeść oraz opowie o historii dzielnicy widzianej znad talerza. Kulinarną tradycję Pragi kształtowało kilka narodowości w tym: polska, rosyjska i żydowska. Od czasów PRL-u gastronomicznym symbolem prawobrzeżnej Warszawy są pyzy z mięsem jedzone ze słoików na bazarze Różyckiego. Gotowane były przez kobiety z sąsiadujących z „Różycem” domów. Potrawa ta nie jest łatwa w przygotowaniu! Nie udało się to Robertowi Makłowiczowi, kiedy gotował na bazarze. Tuż po wojnie popularnym miejscem była mała gospoda „W schronie u Marynarza” Andruszkiewicza. Karmił i poił kwiat warszawskiej inteligencji. „Marynarz” miał słuszną posturę, śmiano się, że jak wejdzie do gospody to zajmuje całą. Współczesnym symbolem odrodzenia Pragi-Północ jest lokal „W oparach absurdu” założony przez krakowiankę. Bo ważne, aby pikawa była warsiaska.
Więcej informacji na: