Rozmowa z Michałem Sadowskim, architektem, Vice Prezesem Zarządu i współwłaścicielem, warszawskiej pracowni APA Wojciechowski Architekci
Marcin Szczelina: Pandemia znacząco wpłynęła na sposób, w jaki pracujemy. Mówi się, że praca biurowa się kończy, a co za tym idzie – czas biurowców się kończy. Przyszłością jest home office i praca hybrydowa. Pandemia zresztą się nie skończyła, być może czekają nas kolejne lockdowny. Jak wyglądają dalsze losy SkyLinera w tym kontekście?
Michał Sadowski: Koronawirus z nami zostanie, natomiast nie wiem jaki będzie miał on wpływ na losy biurowców na dłuższą metę. Zderzenie naszych wyobrażeń z prawdziwym życiem budynku to zawsze niewiadoma. Jeżeli nie ma ludzi, to znaczy, że architekt nie do końca spełnił swoją rolę. SkyLinera odwiedzam bardzo często i coraz bardziej zaczyna być tam widać życie. Ludzie nie tylko przychodzą coś zjeść, ale też używać biur. Póki co wynajęta jest ¼ powierzchni, ale zainteresowanie biurami jest ogromne. Budynek ma swoją renomę i rozpoznawalną architekturę – jest zwyczajnie lubiany i podziwiany. Wczoraj kolejny raz słyszałem o tym, że sposób ustawienia funkcji i rozwiązania przepływu ludzi w Skylinerze jest absolutnie przejrzysty i zrozumiały – i to właśnie przyciąga ludzi. Obecnie rynek biur zdecydowanie się podnosi – mamy duże zainteresowanie biurami i w Krakowie, i w Warszawie. Oczywiście te biura są trochę inaczej zaaranżowane, ale w mojej ocenie pandemia nie wywarła aż tak znaczącego wpływu na to jak ludzie pracują. Być może stawia się teraz bardziej na atrakcyjność przestrzeni, ale i przed pandemią były biura, które potrafiły wzbudzić zachwyt. Projektując kilka lat temu ten budynek stanęliśmy przed pytaniem jak będzie wyglądało życie za pięć czy sześć lat. Wtedy nikt jeszcze nie słyszał o koronawirusie. Dzisiaj oczywiście budynek jest wyposażony w systemy, które samoczynnie otwierają drzwi i ograniczają konieczność dotykania powierzchni. Ale to są drobne rzeczy, które moim zdaniem znikną tak szybko jak się pojawiły.
SkyLiner stoi wśród innych budynków biurowych i łatwo zauważyć, że niemal żaden z nich nie jest wypełniony do końca. Jednak jest wiele osób, które do biur nie chcą wracać.
Moim zdaniem wynika to z faktu, że te budynki powstały niedawno i proces ich wynajmu jest jeszcze w toku. Stąd wrażenie, że są one w połowie puste. To prawda, że dzisiaj jest rynek pracownika, ale ta tendencja szybko się zmieni. Oczywiście, są osoby, które wolą pracować z domu, bo mają chorą babcię czy małe dziecko, ale to indywidualne przypadki. W mojej ocenie nie ma globalnej niechęci do chodzenia do biura – raczej jest odwrotnie, ludzie chcą się oderwać od domu i uwielbiają wracać do miejsca pracy. Chcą wyjść z zamknięcia, socjalizować się, żartować przy kawce w kuchni ze współpracownikami. Praca jest częścią ich życia, a integralną częścią pracy jest biuro, czyli miejsce wykonywania pracy. Sam komputer i kontakt przez ekran tego nie zastąpi w żadnej mierze.
Często oprowadzasz fanów architektury po SkyLinerze, a wycieczki cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Można powiedzieć, że to przecież tylko kolejny biurowiec. Co jest w nim takiego atrakcyjnego?
To biurowiec, który pokazuje, że można osiągnąć efekt zdecydowanie zapamiętywalny w bardzo powściągliwy sposób, zarówno w kontekście form, jak i materiałów. Ludzie wchodzą do holu i mówią „o kurczę”, a potem zastanawiają się co w tym takiego jest. Ja zawsze mówię, że to prostota i powściągliwość. Mamy takiego klienta, który powtarza, że dobre wnętrze powinno być zrobione z trzech materiałów – jak dołoży się czwarty, mamy nadmiar. To się sprawdza w SkyLinerze: w holu jest drewno, beton i lastryko. Spójność estetyczna całego budynku, zarówno wnętrza, jak i zewnętrza, to jeden język architektury – prosty i ponadczasowy, dzięki czemu nieszybko się znudzi.
Najbardziej reprezentacyjna część budynku, czyli tzw. Schody Hiszpańskie, została zaprojektowana, żeby odbywały się w niej duże wydarzenia. Jak myślisz, kiedy one wrócą?
Ostatnio byłem tam na wieczorze dla agentów – było 200 osób, scena dla stand-upera. Ludzie obsiedli schody, krzesełka pod sceną. Miejsce naprawdę ożyło i wyglądało mniej więcej tak, jak sobie to wyobrażałem. Na tych schodach oczywiście mogłoby usiąść dwa razy więcej ludzi, ale wszyscy utrzymują quasi-dystans społeczny. Od wczoraj na schodach jest wystawa prac dyplomowych – stoją sztalugi, ludzie oglądają, przestrzeń żyje.
Wspomniałeś, że tylko ¼ powierzchni biurowych jest wynajęta. Wiem, że jest wiele firm, które chciałyby mieć biuro w SkyLinerze, ale strategia wynajmu zakłada wyłącznie możliwość wzięcia całego piętra.
Trudno mi wpływać na to w jaki sposób właściciel wynajmuje. My jako architekci jesteśmy od stworzenia dobrego, ponadczasowego budynku. SkyLiner jest przygotowany pod cztery biura na piętro – z odrębnymi toaletami i bezpośrednimi drzwiami prosto z lobby windowego. W związku z tym istnieje możliwość wynajmu drobniejszym firmom, natomiast ogólna strategia właściciela nie jest już po naszej stronie.
Jak widzisz przyszłość branży architektonicznej w szerszym kontekście?
Świat jest przegrzany – konsumpcja jest przegrzana, produkcja jest przegrzana, łańcuchy dostaw są rozciągnięte do granic możliwości, zasoby energetyczne się kończą. Nie mam wątpliwości co do tego, że kiedyś to wszystko runie – pytanie tylko jak szybko. Percepcja ograniczenia konsumpcji oczywiście zależy od tego gdzie siedzisz i jak tę konsumpcję postrzegasz, natomiast nie ma odwrotu od zrównoważonego rozwoju, ochrony środowiska i próby zatrzymania procesu degradacji planety. Czy da się to zrobić? Nie wiem. Ludzie naprawdę musieliby stanąć jako jedność, co jeszcze nigdy w historii się nie zdarzyło, a dziś świat jest na tyle podzielony, że to wydaje się nie do zrobienia. My możemy oszczędzać każdy kubeczek czy rezygnować ze słomek, a globalne koncern będą nadal ścinały lasy.
Czy jako biuro reagujecie już na te zmiany?
Reagujemy na nie od bardzo dawna. Wczoraj miałem ciekawą rozmowę o SkyLinerze. Człowiek zapytał mnie jak można wyprodukować 500 tysięcy ton żelbetu i mówić, że budynek jest zielony. Tu nie o to chodzi – budynek jest skonstruowany dla ludzi, natomiast sposób zbudowania i funkcjonowania budynku jest możliwie przyjazny środowisku. Ja rozumiem te wątpliwości – można oczywiście budować z materiałów pozyskanych naturalnie i mieszkać w szałasach z kamieni i drewna, ale patrząc realistycznie: odmawiając deweloperowi budowania biura, tracimy możliwość utrzymania całego biura na kilka lat. Gdyby wszyscy nagle przestali kupować nowe ubrania, mnóstwo ludzi straciłoby pracę i zaczęło umierać z głodu – wszystko jest połączone systemem zależności. Tak więc, nasza reakcja na zmiany klimatyczne, jest z miejsca, w którym jesteśmy.