Przyroda lubi równowagę. Mniejszy zawsze musi słuchać większego. Czy piętrowy pawilon meblowy usytuowany przy jednej z głównych ulic musi być zachowany? Odpowiadam – nie musi. Od kilku dni w stołecznych mediach aż kipi na temat przyszłości Emilki. Przyznam, że czytam o wszystkim z pewnym niedowierzaniem.
Jak to możliwe, że trzy lata po tym jak obecny właściciel budynku ogłosił, że zamierza zastąpić pawilon wysokim budynkiem, odezwali się jego obrońcy. Pytanie, gdzie byli przez te trzy lata? Mijały kolejne miesiące, lata, ale nigdy nie widziałem przed pawilonem żadnych transparentów ani nawet jednej osoby protestującej. Ruch oburzonych przebudził się dopiero kilka dni po tym, jak w mediach pojawiła się wizualizacja bardziej prawdopodobnej realizacji wieżowca. Inwestor nie podaje żadnych faktów ani przybliżonego harmonogramu prac rozbiórkowych i budowlanych. Ale jest protest, są oburzeni i zakochani w warszawskim modernizmie, który znika z warszawskich ulic zastępowany na ogół przez wyższe i większe budynki. Nie mnie oceniać ich wartość architektoniczną. Ale przynajmniej dwa projekty, które wybudowano w miejscu Supersamu i Pawilonu Chemii, powstały w tej samej pracowni architektonicznej Kuryłowicz & Associates. Ta sama pracownia projektuje teraz wieżę, która ma zastąpić Emilkę. To chyba dobry sygnał, bo dotąd większość budynków autorstwa tej pracowni była pozytywnie odbierana przez warszawiaków.
Przyznaję, że jestem zdumiony poziomem publicznej agresji wobec osób, które zamiast Emilki wolą wieżowiec. Nie rozumiem tego, nie toleruję takiego zachowania. Przywilejem naszych czasów jest wolność poglądów, ale jeszcze większym obowiązkiem jest szanowanie osób o innych poglądach. Pytam więc, czy nie jest gestem hipokryzji i absurdu protest przeciwko rozbiórce pawilonu Emilki w chwili, gdy do mediów wyciekła robocza wizualizacja wieżowca o bardzo mglistej przyszłości? Miejmy nadzieję, że to bardzo wstępny projekt, bo zwalista forma podtrzymana na nóżce urody mu nie dodaje.
Wracając do protestujących. Gdzie byliście przez trzy lata? Od tego okresu po mediach krążyła przecież inna wizualizacja nieco niższego, 160-metrowego budynku. Kto w ogóle daje prawo decydowania o prywatnej własności osobom czy jakimkolwiek organizacjom, które nie są do tego uprawnione? W świetle przepisów prawa pawilon, choć niebanalny i ciekawy, nie stanowi dla konserwatorów zabytków żadnej wartości historycznej. Przypomnę, że obiektu nie uwzględnił Jan Strumiłło w książce „Ukryty modernizm – Warszawa według Chirstiana Kereza”. Czyżby potwierdzał tym samym opinię urzędników?
Wcale nie podobają mi się ruchy broniące Emilki. Moja odpowiedź jest prosta – burzyć i to na potęgę. Nikomu nie przeszkadza, że mamy hektary niezabudowanej przestrzeni w centrum. To z tego powodu inwestorzy decydują się na zastępowanie mniej wydajnych dla nich ekonomicznie budowli większymi. Oczywiście, często ze szkodą dla wartościowych budynków. Być może w tym należy upatrywać przyczyn wyburzenia Emilki? Warszawa od ponad 25 lat po odzyskaniu wolności nie ma ani miejscowego planu zagospodarowania, ani żadnej woli zbudowania centrum miasta. Chyba coś złego dzieje się w mieście, skoro łatwiej jest zburzyć niż postawić budynek na placu Defilad. To swoiste przekleństwo stolicy dużego europejskiego miasta, że nie potrafi zbudować centrum. Niemcy potrafili zbudować centrum zdegradowanego po wojnie i po podziale Berlina. My nie umiemy postawić nawet jednego budynku na pustym polu wokół Pałacu Kultury i Nauki.
Dlatego taka moja odpowiedź. Emilię należy zburzyć. A pokusa będzie tym większa i pewnie całkiem sporo zniknie jeszcze budynków zbudowanych w duchu modernizmu, im dłużej nie będą uporządkowane sprawy gruntów w centrum miasta. To z tego powodu burzy się niskie budynki i w nienaturalny sposób centrum miasta, którego de facto brak, wędruje na pofabryczną Wolę. A przecież powinno być dokładnie odwrotnie. Najpierw należało zagospodarować wyburzone centrum, a dopiero potem budować na Woli. Ale tak się nie dzieje i nie będzie się dziać. Emila jest właśnie ofiarą tej indolencji. Inną sprawą jest jej wartość architektoniczna. Niejedna osoba powiedziałaby pawilon jak pawilon. Niski i nieekonomiczny w kontekście cen gruntów w tej części Śródmieścia. Jest w niezłym stanie technicznym, ale czy to obiekt zabytkowy? Wolałbym, żeby uratowano ostańce przy Żelaznej, niedobitki przy Wroniej. Ich mi zdecydowanie bardziej żal, bo opowiadają historię miasta, które, jak widać, łatwiej rozebrać niż budować.