Niedziele bez handlu dotkną wszystkich, nie tylko właścicieli sklepów i najemców. Firmy, które obsługują galerie, również muszą się przygotować na zmiany – prawdopodobnie będą renegocjować stawki i ograniczać zatrudnienie – uważa Szymon Łukasik, szef działu reprezentacji najemców handlowych w firmie Cresa Polska.
Jeszcze tylko kilka tygodni i sklepy będą działać jedynie w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca. Niemal całkowity zakaz handlu w niedziele wejdzie w życie od 2020 r. Jak to wpłynie na rynek handlowy w Polsce?
Szymon Łukasik, ekspert firmy Cresa Polska: Wprowadzenie nowych przepisów dotyczących handlu – od 1 marca 2018 roku – będzie miało duży wpływ na dotychczasowe przyzwyczajenia konsumentów.
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na to, że w Polsce wielkopowierzchniowe obiekty handlowe zawsze były czynne w niedziele – za wyjątkiem świąt państwowych i religijnych. Zmiana ta jest ingerencją w wolność wyboru. Jeżeli są klienci, którzy uważają, że nie należy robić zakupów w niedziele, nie powinni ich robić.
A pracownicy…?
Jeśli chodzi o pracowników, to sytuacja jest bardziej skomplikowana, chociażby dlatego, że nie tylko pracownicy handlu pracują w niedziele. Trzeba też pamiętać, że u bardzo wielu handlowców niedziela jest drugim – po sobocie – najmocniejszym dniem handlowym w tygodniu, jeżeli chodzi o obroty. Odebranie tego dnia będzie oznaczało spadek obrotów w sieciach handlowych i tylko częściowo rozłoży się to na inne dni.
Posłowie proponują wyłączenie z zakazu handlu w niedziele sklepów internetowych. Sieć przejmie ruch czy zmienimy przyzwyczajenia?
Uważam, że wzrosną obroty w sklepach internetowych, ale Internet nie przejmie 100 procent obrotów, które znikną z centrów handlowych w niedziele. A co z osobami, które nie lubią, nie chcą lub nie mogą robić zakupów w sieci?
Przypomina mi się zdanie jednego z operatorów kawiarni, który wypowiadał się niedawno na konferencji tak: „kawa niewypita w niedzielę jest stracona na zawsze”.
Co to oznacza?
Gastronomię tylko częściowo można przenieść do Internetu, a w nowoczesnych obiektach handlowych jest ona coraz popularniejsza i bardziej wyszukana. Nawet jeżeli lokale gastronomiczne zostaną otwarte, to ich niedzielne obroty będą dużo niższe niż w dni, kiedy pozostała część handlowa centrum jest otwarta.
Warto przy okazji poruszyć temat obiektów outletowych. Co prawda ich udział w polskim rynku jest niewielki, ale są bardzo popularne. Znamienny jest fakt, że żyją one weekendami, ponieważ najczęściej są oddalone od centrum miasta, a zakupy w nich trwają długo. Odwiedzalność w centrach outletowych w sobotę i w niedzielę jest nawet kilkukrotnie wyższa niż w dni pracujące w ciągu tygodnia. Tu Internet nie ma nic do rzeczy.
Kogo dotknie najbardziej zamknięcie sklepów w niedziele? Właścicieli galerii, najemców sklepów, firmy usługowe pracujące dla galerii – kto poniesie największe konsekwencje?
W branży handlowej zamknięcie sklepów w niedziele dotknie wszystkich. Najemcy będą mieli niższe obroty w sklepach. Właściciele galerii już szykują się na inicjatywy najemców związane z wnioskami o zmianę umów ze względu na ograniczenie liczby dni handlowych.
Firmy usługowe, które obsługują obiekty handlowe, również muszą się przygotować na zmiany. Być może będą musiały renegocjować stawki i ograniczyć zatrudnienie. Wszyscy poniosą konsekwencje i nie będzie to zmiana na lepsze.
Proszę zwrócić uwagę także na to, że praca w centrum handlowym – w tym w niedziele – jest też okazją do dorobienia dla studentów lub osób, które potrzebują części etatu poza regularnymi godzinami pracy w tygodniu. Za każdym razem, kiedy otwierany jest nowy obiekt handlowy, powstaje wiele miejsc pracy – w zależności od wielkości obiektu od 200 do 1,5 tys. nowych stanowisk pracy.
Dodatkowo także kolejne sieci handlowe, które planują wejście na polski rynek, będą brały to pod uwagę, ponieważ w nowej sytuacji trudno ocenić jest wysokość spodziewanych obrotów.
Restauracje i części rozrywkowe galerii będą mogły być otwarte w niedziele. Podobno i piekarnie, i sklepy z dewocjonaliami i pamiątkami oraz apteki, kwiaciarnie czy kioski też będą mogły działać, podczas gdy inne branże nie. Czy te luki mogą wykorzystywać supermarkety?
Znając polskich przedsiębiorców, prędzej czy później, doszukają się luk w ustawie i wykorzystają je, na zasadzie: „co nie jest zabronione, jest dozwolone”. Np. piekarnie – jeżeli będą mogły działać w niedzielę, to znaczy, że niektóre sklepy będą otwarte, bo zdecydowana większość z nich ma własne piekarnie.
Mnie martwi tempo wprowadzania zmian. Z doświadczenia wiemy, że zmiany wchodzące w życie zbyt szybko są niskiej jakości i na dłuższą metę szkodzą, a nie pomagają, powodując powstawanie precedensów i ogólny bałagan. A to w biznesie jest szkodliwe.
Wracając do meritum: jeżeli kino będzie działać w galerii handlowej w niedzielę – to wspaniale, bo będzie można obejrzeć film. Ale okoliczne restauracje, czy w ogóle restauracje w centrum handlowym, nie będą na tym zyskiwać, ponieważ klient strefy food court czy restauracji wcale nie jest tożsamy z klientem kina. Poza tym nawet jeżeli klient kina wpadał do restauracji, teraz może go zniechęcić pustka w centrum handlowym.
Strefy gastronomiczne, które są w stanie przetrwać niedzielę z zamkniętymi sklepami, to tylko te rozbudowane i nowoczesne, jak na przykład strefa działająca od kilku lat w Galerii Mokotów czy ta niedawno uruchomiona w Arkadii. Tradycyjne strefy food court z kilkoma punktami gastronomicznymi – nawet znanych i popularnych marek – są bez szans. Utrzymanie ich otwartych w niedzielę, niezależnie od sklepów w galerii, grozi stratą finansową.
Jak zakaz handlu w niedziele wpłynie na branżę handlową?
Rynek zapewne poradzi sobie z nową sytuacją, ale czeka nas trudny okres zmian dla wszystkich uczestników rynku.
Foto: Tomasz Reich