Liczba mieszkańców polskich miast wzrasta, a wraz z nią liczba samochodów na ulicach. Już dziś na 1000 warszawiaków przypada ponad 921 pojazdów, a samochody szukające miejsca do zaparkowania generują ponad 30% ruchu w centrach miast. Powoduje to coraz większą presję, aby powstawały nowe przestrzenie parkingowe. Jednak miasta nie są z gumy – nie da się w nieskończoność zwiększać liczby miejsc parkingowych.
Zespół Doradców Gospodarczych TOR przygotował raport, który analizuje politykę parkingową w Polsce i stawia konkretne postulaty, by pomóc polskim miastom złapać oddech. Jednym z możliwych rozwiązań jest wykorzystanie na szerszą skalę rozwiązań z obszaru gospodarki współdzielenia. Już ponad 31% warszawiaków korzysta z Ubera lub innych, podobnych aplikacji, a 66% mieszkańców miasta uważa, że aplikacje do zamawiania przejazdów mogą ograniczyć liczbę aut na ulicach.
W Warszawie, która liczy sobie ok. 1,74 mln mieszkańców jest ponad 1,6 mln zarejestrowanych pojazdów, co oznacza, że omawiany wyżej wskaźnik przekracza 900 pojazdów/1000 mieszkańców (w tym ponad 730 samochodów osobowych/1000 mieszkańców). We Wrocławiu to już ponad 877 pojazdów/1000 mieszkańców3. A w Olsztynie czy w Sopocie przybliżone dane zarejestrowanych pojazdów świadczą o tym, że jest ich tam więcej niż samych mieszkańców. Tylko w Gdańsku wskaźnik okazał się niższy od średniej krajowej. Nic więc dziwnego, że w godzinach szczytu polskie miasta często bywają nieprzejezdne. Kongestia, czyli pochodzące z języka angielskiego określenie na chroniczne i przekraczające przepustowość natężenie ruchu drogowego to nie tylko kłopot dla mieszkańców centrów miast, ale również dla samych kierowców. W 2016 r. przedstawiono głośny raport dotyczący kosztów z jakimi jest związane stanie w korkach w siedmiu polskich miastach4. Według tej analizy w Warszawie, w Krakowie, we Wrocławiu i w Poznaniu kierowcy spędzają w ten sposób ok. 8–9 godzin miesięcznie, podczas gdy w Łodzi, Gdańsku i w Katowicach – ok. 5–6 godzin. Oznacza to, że rocznie każdy z kierowców z powodu korków traci od 2187 (Łódź) do 3976 zł (Warszawa). Jest to suma, która wzięła się z wyliczenia, ile dany kierowca zarobiłby, gdyby pracował, zamiast siedzieć w samochodzie. Co więcej, badanie przeprowadzone przez ORB International na zlecenie Ubera w dziesięciu europejskich metropoliach wykazało, że Polacy wyjątkowo dużo czasu spędzają w ruchu drogowym. 21% warszawiaków marnuje w samochodach więcej niż 10 godzin tygodniowo (europejska średnia to 14%)5.
Choć mowa tu o wielkościach trudno przeliczalnych na pieniądze, to raport pośrednio sygnalizował jak duży kłopot miasta mają z samochodami. Tym bardziej, że media obiegła efektowna suma 3,8 mld zł, która wzięła się ze zsumowania kosztów korków we wszystkich miastach. W szacowaniu tego kłopotu trzeba opierać się niestety właśnie na takich, bardzo ogólnych danych. Bo same miasta często nie mają dokładnej wiedzy o jego skali. O ile informacje o liczbie zarejestrowanych pojazdów są dostępne, to już wiedza o tym ile aut przekracza każdego dnia granice metropolii, czyli ile „przyjezdnych” samochodów trzeba doliczyć do „rodzimych”, jest w najlepszym wypadku fragmentaryczna, a często takich obliczeń po prostu się nie prowadzi.
To szczególnie istotne, bo często właśnie osoby dojeżdżające do pracy spoza miasta, generują ruch na ulicach. A im gorszej jakości aglomeracyjny transport publiczny, tym chętniej wybierają auta.
Wykorzystując dane z raportu jak również z innych źródeł, m.in. raportu przygotowanego przez ORB International w 10 europejskich miastach, Uber stworzył stronę, która odpowiada na pytanie jak mogłoby wyglądać miasto (w tym wypadku Warszawa), w której samochody i parkingi nie przytłaczają przestrzeni miejskiej. Więcej informacji w raporcie.